W kryzysie Hiszpanie nie chcą zapłacić?

SzlabanMyślę, że spotykaliście się w czasie Waszych wojaży zagranicznych z dziwnym stosunkiem do nas – Polaków. Wynikało to ze stereotypu Polaka jaki funkcjonował wśród innych nacji. Byliśmy postrzegani jako warchoły, lenie i generalnie złodzieje. Komuna zniszczyła nas i nasz obraz na świecie.

Trzeba było lat by ten zły wizerunek zmienić, “urealnić”. Wreszcie duża część mieszkańców zachodniej Europy postrzega nas pozytywnie. Zrozumieli, że jesteśmy normalni, że większość z nas nie kradnie, jest pracowita, kreatywna, otwarta i rozsądna.

Z drugiej strony dla nas obywatele tego lepszego, rozwiniętego świata zazwyczaj byli synonimem owej normalności, do jakiej zmierzaliśmy. To byli ludzie uczciwi, zaangażowani, dobrze zorganizowani. Ale i to, nasze wyobrażenie, zaczyna się sypać.

Zachodnie gospodarki wcale nie są lepsze od naszej. Abstrahując oczywiście od faktu, że po zmarnowanej drugiej połowie XX w. nie mamy własnego kapitału, tradycji i technologii. A ludzie? Tu także widać, że choć generalnie są tam ludzie uczciwi, zaangażowani, dobrze zorganizowani, to także trafiamy tam na leniuchów, złośliwców oraz zwyczajnie nieuczciwych.

Ostatnio zdziwiłem się na stacji benzynowej w Hiszpanii, kiedy przy dystrybutorze zauważyłem, że coś jest nie tak. Licznik się nie zerował, a napis po hiszpańsku chyba sugerował, że trzeba przedpłacić przed tankowaniem. Dodam, że działo się to w dzień, na dużej stacji przy autostradzie, z normalną obsługą. 

Pani z obsługi, która pojawiła się przy dystrybutorze zapytała ile chcę zatankować. Oczywiście “do pełna”. No to mam zapłacić. Ale ja nie wiedziałem ile, skoro nie wiedziałem ile zmieści się w baku. Cała ta sytuacja wyglądała dość absurdalnie. Pani zorientowała się, że to nie ma sensu i zagwizdała do faceta w budynku. Kiedy spojrzał w naszą stronę, coś krzyknęła po hiszpańsku. Licznik się wyzerował, powiedziała mi bym nalał do pełna i potem zapłacił u tegoż faceta. Czyli skończyło się normalnie, po co więc było całe to zamieszanie?

Zrozumiałem parę dni później, kiedy zajechałem ponownie na stację w innym miejscu, tyle tylko, że nie tankowaliśmy tam, a wręcz odwrotnie. Potem, wyjeżdżając na autostradę, minąłem dystrybutory z boku. Kątem oka zauważyłem coś niezwykłego, mianowicie obszar tankowania był zamknięty przy wyjeździe… szlabanami. Z czymś takim u nas się nie spotkałem.

Wtedy mnie olśniło. Po prostu ludziska tankują tam paliwo i uciekają nie płacąc. Proceder musiał być już tak częsty, że wprowadzili przedpłaty i szlabany. Parę lat temu, kiedy byliśmy w Andaluzji takich “udogodnień” na stacjach nie było. Ciekawe czy to kryzys tak wpłynął na zachowania klientów w Hiszpanii?

Jest to jeden z faktów potwierdzających, że nie mamy co mieć kompleksów. Jak to w życiu, wszędzie trafiają się pośród porządnych ludzi osoby nieuczciwe.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.