Włoskie obyczaje, jedzenie i nie tylko...

Uzupełniając informacje ogólne na temat Włoch Piza, katedra, w tle krzywa wieżaz poprzedniej strony, przedstawiamy tu więcej szczegółów na poniższe tematy:

Dodam, że koszty jedzenia zostały omówione w paragrafie "Koszty i ceny" na stronie, prezentującej informacje ogólne na temat Włoch.

Obyczaje

Włosi lubią dzieci

Spotkaliśmy się wielokrotnie z tym, że Włosi bardzo lubią dzieci. Z życzliwością i uśmiechem zaczepiają maluchy. W miejscach, gdzie wynajmowaliśmy apartamenty, właściciele pozwalali naszemu małemu synowi na wiele. Proponowali mu, aby zrywał w ich ogrodach świeże owoce, buszował po krzaczkach poziomek etc.

Pomimo, że znaliśmy włoską słabość do dzieci, raz bardzo nas zaskoczyli. Szliśmy sobie to klasztoru Monte Oliveto Maggiore i nasz syn, jak to chłopak, pobiegł przodem w dół ulicy do wejścia. Na moment zniknął nam z oczu, a po chwili pojawił się utykając w asyście dwóch panów podtrzymujących go po bokach – z czoła, po twarzy płynęła mu krew...

Nie wiedzieliśmy czy samochód go potrącił, czy się przewrócił. Już mieliśmy przed oczami obrazy szybkiej jazdy do jakiegoś szpitala, szycie ran itd... Nie mieliśmy pod ręką żadnych środków opatrunkowych, auto stało na parkingu dla gości, spory kawałek dalej.

Ale nie zdążyliśmy Opactwo Monte Oliveto Maggiorenawet zareagować, a już zakręcił się przy nim jeden z Włochów. Ze stojącego obok auta wydobył kompres i wodę utlenioną, przeczyścił ranę i (tym mnie powalił) ze specjalnej apteczki wyciągnął woreczek z lodem. Tak! W tym upale woreczek z lodem! Trzasnął pięścią w woreczek, rozgniótł lód i przyłożył przez kompres do czoła syna.

Okazało się, że ci Włosi to ekipa prowadząca prace remontowo-restauracyjne przy obiektach zabytkowych opactwa. Szef ekipy miał tu swoje auto ze sprzętem i tą super apteczką. Był naprawdę dobrze przygotowany na wszelkie okoliczności. Był bardzo przejęty i pytał czy syn ma zawroty głowy, nudności i czy zaraz wezwać lekarza.

Kilka osób z ekipy zebrało się przy nas. Wszyscy byli szczerze zainteresowani, pytali się jak się czuje poszkodowany, czy ma mdłości. Czy skontaktować się z lekarzem. Wszyscy bali się wstrząsu mózgu. Potem raz jeszcze ów jegomość podszedł do nas i zakleił synowi na czole plaster.

Początkowo wyglądało na to, że syn biegnąc zahaczył nogą o nierówność drogi i uderzył głową w bruk rozcinając czoło. Dopiero potem doszliśmy do wniosku, że to okulary przeciwsłoneczne... Miał je zsunięte na czoło i kiedy uderzył w bruk, okulary osłoniły czoło, ale ich nosek przebił skórę. A syna bardziej bolały kolana (nieporanione) niż czoło...

To zainteresowanie dziećmi, opieka, bezinteresowna chęć niesienia pomocy są niesamowite.

Włoski sposób na zasłabnięcie

A propos jeszcze bezinteresownej pomocy, to opiszę włoski sposób na zasłabnięcie. Pewnego razu, po kilku godzinach zwiedzania miasta w upale, bez częstego picia wody, żona siedząc już w restauracji poczuła się źle. Było jej słabo.

Obsługująca nas właścicielka zauważyła to i zaproponowała wypicie wody z cukrem. Natychmiast przyniosła dodatkową szklankę, więcej niegazowanej wody mineralnej oraz cukier. Zadziałało! Po dłuższej chwili żona poczuła się lepiej. Uwaga – w upały pijcie dużo wody.

Przerwy w ciągu dnia

Przerwa w ciągu dnia to element obyczaju odróżniający południowców od nas. Bądźcie przygotowani na problemy z zakupami pomiędzy 12:30 a 16:00 w małych miastach, sklepikach. W dużych centrach handlowych przerw nie ma. Także trzeba być przygotowanym na zamknięte po południu restauracje. Są otwarte ok. 12:00–15:00 i znowu otwiera się je około 19:00.

Jeśli chodzi o muzea, to najczęściej są otwarte przez weekend, a dla równowagi są nieczynne lub otwarte krócej w poniedziałki.

Zwiedzanie kościołów

Wchodzenie do kościołów we Włoszech w krótkich spodniach, w krótkiej spódniczce i w koszulce bez rękawów jest niemile widziane. W niektórych świątyniach przy wejściu dają okrycia na gołe ramiona. Planując zwiedzanie miejsc kultu religijnego, należałoby ubrać coś z krótkim rękawkiem, by osłonić ramiona oraz zadbać o spodnie czy spódniczki za kolana – zasłaniające je.

Zwiedzanie kościołów lepiej zaplanować na czas, kiedy nie jest odprawiana msza św. W wielu świątyniach chodzenie i oglądanie wnętrza w czasie mszy św. jest wręcz zabronione.

Cappuccino

Dość popularna poza Włochami kawa cappuccino jest pita praktycznie przez cały dzień, na okrągło, we Włoszech – nie. Tutaj pija się "na okrągło" espresso, a cappuccino rano, do południa. Caffe latte robią sobie Włosi rano na śniadanie, zalewając ciepłe mleko w kubku kawą i to często moka.

Moka

Zachód słońca w CortonieMoka to osobna historia – jest bardzo popularna we Włoszech. Specjalne czajniczki (głównie firmy Bialetti – od nazwiska założyciela i wynalazcy urządzenia) można znaleźć w wakacyjnym apartamencie.

I tu historia, jak to wykazaliśmy się ignorancją co do lokalnych zwyczajów. Podczas pierwszych wakacji w Toskanii, w apartamencie nie znaleźliśmy ekspresu do kawy, a była informacja w opisie oferty, że takowy jest na wyposażeniu. Jako, że jesteśmy kawoszami, pierwszego dnia rano poszedłem do właściciela z pytaniem dlaczego nie ma ekspresu. Strasznie się zdziwił i speszył – wyraźnie był pewny, że wszystko winno było być w porządku i na miejscu. Zaprosił mnie do swojej kuchni i wyjął z szafki swój ekspres, no... tak powiedział. Był to jakiś dziwaczny czajniczek, a widząc moją pewnie strasznie głupią minę, wyjaśnił jak go używać.

Wróciłem do apartamentu i w kuchni, w szafce oczywiście znalazłem ów cudaczny ekspres... Cóż było robić, odniosłem gospodarzowi jego własny, przyznając się, że nie wiedziałem do czego to, co mamy, służy.

Po naszym pierwszym doświadczeniu, kupiliśmy sobie własny ekspres moka (z tych mniejszych) i wozimy ze sobą na wakacje. Przydaje się, a kawa jest lepsza niż z ekspresu przelewowego.

A oto jak zrobić mokę:
Otóż rozkręca się czajniczek na dwie główne części. Z dolnej wyjmuje się sitko, które jest pojemniczkiem na kawę i nalewa wody maksymalnie do zaworka ciśnieniowego. Potem wkłada sitko, nasypuje się do sitka zmieloną kawę i nakręca górną część, uważając na uszczelkę, aby równo przylegała. Trzeba mocno skręcić, ale bez przesady – potem trzeba to jakoś otworzyć. Stawia się czajniczek na gazie lub płycie elektrycznej (są też czajniczki elektryczne) i czekać, aż woda się zagrzeje i zacznie pod ciśnieniem przepływać z dolnego zbiorniczka, przez kawę, do górnego. Gdy wody jest już niewiele, a objawia się to charakterystycznym "pyrkaniem", należy wyłączyć gaz. Za długie podgrzewanie czajniczka może go przypalić i co najmniej uszkodzić uszczelkę. Kawy wytwarza stosunkowo niedużo, ilość napoju jak w espresso.

W wikipedii znalazłem zdjęcie i rysunek przekrojowy urządzenia. Sugestia – ekspres moka lepiej myć ręcznie, nie w zmywarce.

Coperto i napiwki

Kwestia coperto i napiwku jest dość skomplikowana. Obyczaj sugeruje dawać napiwki, ale...

Coperto – jeśli znajdziesz taką pozycję na rachunku, to normalne, to opłata za nakrycie na stole, czyli za wstęp do restauracji. Czasami jest traktowane jako "usługi", zawiera też nie doliczane osobno pieczywo i wodę. Osobna opłata za nakrycie może mieć sens.

Włosi idąc do restauracji z rodziną, nie zawsze zamawiają pełny obiad dla wszystkich. Dla dziecka, na przykład, tylko talerz (dodatkowe nakrycie) i z innych porcji "wygospodarują" dla niego jedzenie. Jest to racjonalne.

Kiedyś Włochy, Toskania - Val d'Orciazamówiliśmy dla dziecięcia (5-latka) porcję sałatki "dziecięcą" – kelner stwierdził, że taką może podać. Po czym przyniósł ogromny talerz z kopą sałatki i wielkim jajkiem na szczycie. Jak postawił talerz przed małym gościem, po sali przeszedł szum wesołości. Rzeczywiście widok był dość kuriozalny. Efekt był taki, że dziecię tylko "napoczęło" tą furę jedzenia...

Podczas ostatniej bytności w Mediolanie, późnym popołudniem spragnieni zawitaliśmy do małego baru, by napić się wody. Bar był pusty, małe stoliki bez nakrycia, sympatyczna pani za kontuarem. Wypiliśmy wodę i colę, po czym zapłaciłem i rachunek wsadziłem do kieszeni. Jakież było moje zdziwienie w domu, gdy na rachunku zobaczyłem 3 x woda po 1,20€ i cola za 2,50€ oraz ... 4 razy coperto po 1€. Hmm, tutaj coperto, prawie połowa kosztu...

Napiwki – w niektórych restauracjach do rachunku od razu dopisywana jest usługa, czyli servizio. Czasami jest to 10%, czasami i 15%. Niektórzy restauratorzy podają tę informację w menu. Generalnie, jeśli nie widać na rachunku usług (nie ma servizio, a wysokość coperto nie sugeruje zawartości napiwku), we Włoszech daje się napiwki (rozsądne ok. 10%). Uważam, jednak, że minimum przyzwoitości ze strony obsługi wymaga, by postarali się chociaż troszkę. Zdarzało się, że gdy musieliśmy wyjątkowo długo czekać i obsługa była arogancka, "tipa" nie było. Każdy z nas w pracy musi się starać...

Rachunki i podatki

Podczas naszej ostatniej bytności we Włoszech zaskoczyła nas sprzedawczyni w sklepie z winami. Po sprzedaniu wina podała nam paragon z kasy, a ja tradycyjnie machnąłem ręką. Na co mi to? Pani ze spokojem wytłumaczyła, że we Włoszech klient po wyjściu z restauracji czy sklepu, jeśli nie ma rachunku i sprawdzi go Guardia di Finanza, może mieć kłopoty, bo stwierdzą, że otrzymał towar czy usługi w prezencie. Lepiej więc wziąć kwit i mieć spokój.

Pewnie jest to sposób Włochów na unikanie podatków – wszędzie rozdają prezenty. System musi być bardzo chory, skoro nie są w stanie normalnie zbierać podatków i zamiast ścigać tych, których trzeba – przedsiębiorców, czyli sklepikarzy czy restauratorów, ścigają biednych klientów. Łatwiej złapać za wszarz człeka z zakupami, bez kwitka w kieszeni, niż sprzedawcę na gorącym uczynku nieużywania kasy fiskalnej. Dość to absurdalne. Nam się jeszcze taka kontrola nie przytrafiła, ale kto wie... Rząd włoski chyba musi się teraz bardziej starać, by poprawić sytuację finansów państwa...

Wina

Włosi piją do posiłków wino, dużo wina. Mają też boskiego trunku wybór ogromny. Przy okazji uwaga – jeśli zobaczycie przy drodze napis Cantina, nie liczcie na jedzenie, tam produkują wina...

Poniżej kilka (ciekawszych) przykładów z opisywanych regionów.

  • Chianti
    Jedno z najbardziej znanych czerwonych win włoskich. Nazywane od tradycyjnego regionu, w Toskanii, w którym je wytwarzano. Charakterystyczna była dla Chianti pękata, nieco gruszkowata butelka w słomianym koszyku. Obecnie większość win rozlewa się do standardowych butelek.
    Oficjalna historia wina sięga 1716 r., kiedy to 1-szy raz zdefiniowano obszar jego produkcji. W celu kontroli jakości win, w roku 1967 wprowadzono apelację, obecnie DOCG (Denominazione di Origine Controllata e Garantita). Do wytwarzania Chianti wykorzystywane były wyłącznie winogrona szczepu Sangiovese. W XIX w. Baron Bettino Ricasoli wielki producent wina (ale i postać zasłużona dla Włoch i ich niepodległości) wprowadził modyfikacje w postaci 70% Sangiovese, 15% szczepu Canaiolo i 15% białej Malvasii. Jednak od lat 1970-tych powraca się do nawet 100% Sangiovese.
    Na szyjkach niektórych butelek znajdziecie znaczek czarnego koguta (Gallo Nero), to znak stowarzyszenia producentów z Chianti Classico.
  • Vino Nobile di Montepulciano
    Dobre czerwone wina produkowane w okolicach Montepulciano. Wytwarza się je głównie ze szczepu Sangiovese (minimum 70 %), czerwonych winogron Canaiolo (10%–20%) i niewielkich dodatków innych lokalnych szczepów. Produkcja objęta jest apelacją DOCG. Niektórzy twierdzą, że są szlachetniejsze niż Chianti....
    Nie należy mylić tego wina z Montepulciano d'Abruzzo, które jest wytwarzane ze szczepu Montepulciano w regionie Abruzzo.
  • Brunello di Montalcino
    Czerwone Okolice Montalcino, winnice Brunellowłoskie wino produkowane w okolicach, a jakże, Montalcino. Jest jednym z najznamienitszych i często najdroższych włoskich win... Pierwsze wzmianki o winie pochodzą z XIV w.  Produkowane ze szczepu Brunello, odmiany Sangiovese rosnącej w regionie Montalcino. Produkcja objęta jest apelacją DOCG, nadaną w 1980 r. Montalcino otrzymało ją jako pierwszy region winiarski we Włoszech.
  • Amarone (Amarone della Valpolicella)
    Czerwone wytrawne wino wytwarzane z częściowo wysuszonych winogron szczepów Corvina (40%–70%), Rondinella (20%–40%) oraz Molinara (5%–25%). W 1990 r. winu nadano status DOC (Denominazione di Origine Controllata). Jak na opisywane tu wina, Amarone ma krótszą historię. Pierwsza wzmianka pochodzi z 1938 r., a oficjalnie w obrocie znajduje się od 1953 r. Produkcja tego wina jest stosunkowo niewielka, zajmuje tylko 10% obszaru winiarskiego Werony, zwanego Valpolicella.
    Proces produkcyjny wyróżnia Amarone spośród innych win. Na początku, po zbiorze wybrane winne grona są suszone, przeciętnie ok. 120 dni. Ta część procesu pozwala mocniej skoncentrować sok, czyli cukier i substancje smakowe. Potem następuje fermentacja i dojrzewanie. Amarone dojrzewa długo, zazwyczaj 5 lat.
    Tak skomplikowany proces zwiększa ryzyko wystąpienia problemów jakościowych, wpływa na ilość wina na rynku i jego cenę – raczej wysoką.
    W wyniku powstaje wino dojrzałe, pełne, z niewielka ilością kwasów. Wino jest nieco mocniejsze, zawiera 15% alkoholu (minimum 14%).
  • Vernaccia di San Gimignano
    W Toskanii lokalną specjalnością winiarską jest Vernaccia di San Gimignano, wytrawne białe wino wytwarzane z winogron Vernaccia. Tradycja wytwarzania wina z Vernacci sięga tam XIII w. Od dawnych czasów uchodzi ono za jedno z najlepszych białych win włoskich. Wyczytałem, że wytwarza się także wina Vernaccia na Sardynii i w regionie Marche, ale to podobno nie są te same szczepy winogron, a Vernaccia z okolic San Gimignano jest szczepem najstarszym. Vernaccia di San Gimignano podlega kontroli pochodzenia DOCG, produkowana jest tylko tam, w okolicach średniowiecznego miasta (rejon Comune di San Gimignano). Szczególnie smakowała nam Vernaccia produkowana w Pietrafitta.
  • Vin santo
    Vin santo to bursztynowe w kolorze, najczęściej słodkie wino deserowe. Najbardziej prawdopodobne pochodzenie nazwy wynika z częstego wykorzystywania go jako wina mszalnego. Wytwarzane jest trudniejszą technologią, czyli z wstępnie wysuszonych winogron, z których wyciskany jest bardziej skoncentrowany sok. Wysoka zawartość cukru wpływa na wyższą zawartość alkoholu. Tradycyjnie wino dojrzewało w dębowych beczkach po poprzednim vin santo, a pozostały po poprzednim winie osad odgrywał istotną rolę w całym procesie. Jest to wino dość powszechne w Toskanii oraz Umbrii i kiedyś wielu Włochów żyjących na wsi wytwarzało własne vin santo, zazdrośnie strzegąc swej receptury.

Wina często można kupić lokalnie, bezpośrednio od producenta. Dobre wina można kupić taniej.

Raz mieszkaliśmy w regionie Brunello i administrator apartamentów miał w swojej kanciapie, hmm... biurze wina produkowane przez właścicieli posesji (i okolicznych winnic). Miał butelki Brunello, których cena była standardowo wysoka. Nie zainteresował nas więc zakupem.

Przed wyjazdem, z ciekawości sprawdziłem w sklepie, w pobliskim Montalcino, że marka naszych właścicieli jest jedną z tych "lepszych". Zagadałem więc administratora na temat wina. Niestety mówił tylko po włosku, więc mieliśmy kłopot z porozumieniem. Ale z jego wywodów wynikało, że "oficjalne" Brunello jest kontrolowane, limitowane, trzeba je właściwie konfekcjonować etc., a to są koszty... i że ma też "to wino" – pokazał na 3-litrowe baniaczki z czerwonym winem z etykietką z kopiarki – Vino Rosso da Tavola.

Jak na wino stołowe, nie było najtańsze. Jak na wino zrobione tutaj, w słynnym regionie, z wykorzystaniem sprawdzonej technologii... Zrozumiałem aluzję i kupiłem 2 baniaczki. Spróbowaliśmy je dopiero po powrocie do domu. Wino było doskonałe! Pukałem się w czoło, że chodziliśmy do sklepów kupować droższe wino, niekoniecznie lepsze, zamiast przez cały nasz pobyt kupować tam, lokalnie to "wino stołowe".

Wniosek – najpierw sprawdź lokalne okazje, zaczynając od testowania tanich win stołowych...

Jedzenie

Przypomnę, że koszty jedzenia zostały przedstawione na stronie z informacjami ogólnymi na temat Włoch.

Pizza jest tak popularna na świecie, że nawet niektórzy Amerykanie uważają ją za swoje danie narodowe... Nie będę się więc za bardzo rozwodził na temat pizzy, dodam tylko, że z miastem Piza (po włosku Pisa) nie ma nic wspólnego, pochodzi bowiem z Neapolu. Prawdziwa włoska pizza wypiekana jest na cienkim cieście, w piecu opalanym drewnem.

Pasta, czyli włoskie makarony – ten temat jest na tyle szeroki, że osobno na blogu poświęciłem nieco miejsca kwestii pasty we Włoszech.

Toskania, wąska uliczka w SieniePieczywo bardzo popularne w Toskanii (także w Umbrii) niesolone (pane toscano) może być na początku problemem. Chleb toskański jest dość ciekawy. Ma twardą skórkę, czerstwieje nie pleśniejąc, namoczony nie rozpada się – świetnie nadaje się na panzanellę (sałatkę chlebową – spróbujcie, u nas takiej nie znajdziecie). Panzanella (zwana też panmolle) charakterystyczna dla środkowych Włoch, to świetny przykład jak można spożytkować niewykorzystaną żywność – czerstwy chleb.

Chleb jest niesolony, ponieważ wg legendy w czasach państw miast i ciągłych wzajemnych walk, Piza mająca dostęp do morza nałożyła na sól wysoki podatek, więc ludzie woleli jeść pieczywo tańsze, bez soli. Prawda jest pewnie nieco inna – chleb niesolony świetne pasuje do różnych toskańskich potraw bogatych w smaki, lepiej się komponuje np. z sałatkami etc.

Ale jeść taki chleb jako element kanapki...? W sklepach trzeba pytać o chleb "salato" – solony, bo taki oczywiście też jest, choć rzadziej. Z bułkami nie ma problemu, są solone – normalne, generalnie są dobre.

A propos pieczywa, to w Toskanii z pewnością traficie w menu na crostini i bruschetty.

Crostini [krostini] to małe przekąskowe tosty, opiekane lub grillowane, głównie z pieczywa niesolonego, posmarowane oliwą i pastami (ale w naszym rozumieniu tego słowa) z pomidorów, oliwek, trufli, wątróbek etc.

Bruschetta [brusketta] (w Toskanii zwana też fettunta) to zazwyczaj nieco większe grillowane kawałki chleba posmarowane oliwą i czosnkiem, z solą i pieprzem, też z pomidorami i cebulką, a także z szynką, warzywami etc. Świetna przekąska.

Focaccia – wszyscy znamy włoską pizzę, ale sądzę, że niewiele osób jadło focaccię. To rodzaj pieczywa, które często przypomina pizzę, ale charakteryzuje się grubym ciastem. W sumie focaccia [fokaczia] to płaski chleb pieczony z solonego ciasta drożdżowego z dodatkiem oliwy z oliwek, a na wierzchu ziół, często także oliwek, cebuli, sera, mięsa czy warzyw. W wersji focaccia alla genovese wierzch jest smarowany oliwką i posypany solą. Bywa podawana na śniadanie lub na początku posiłku, by ułatwić oczekiwanie na główne danie, czy wykorzystywana jako podstawa kanapek. W wersji na słodko (focaccia veneta) z dodatkiem cukru, jajek i rodzynek przypomina nieco ciasto drożdżowe.

Cantuccini [kantuczini] (inaczej cantucci, także biscotti di Prato, czyli "herbatniki z Prato" – z miasta w północnej Toskanii) to niewielkie ciasteczka z kawałkami migdałów, popularne w Toskanii. Troszkę przypominają nasze sucharki. W kształcie są podłużne, powstają bowiem poprzez cięcie w poprzek, pod kątem, podłużnego kawałka ciasta. Są pieczone dwukrotnie, stąd są dość wysuszone i twardawe, więc jedząc, zazwyczaj moczy się je w kawie bądź w kolejnym toskańskim specyfiku – vin santo.

Sery czasami są bardzo interesujące i specyficzne. Jednym z nich jest pecorino, ser owczy. Można go kupić w Pienzy. Spróbować trzeba koniecznie – jest super, a ile odmian! Pecorino Romano (marka chroniona w Unii Europejskiej) jest częstym dodatkiem do makaronów, jak – bardziej u nas znany – parmezan (Parmigiano Reggiano).

Szynka parmeńska, czy inne suszone (dojrzewające) trzeba jeść. Są specyficzne dla regionu i tu "na świeżo" chyba najlepsze. A jeszcze podane z melonem (Prosciutto e melone)...

Porchetta pomiędzy połówkami bułki (panino) lub ciabatty może być niezłą przekąską w ciągu dnia, na blogu znajdziecie więcej informacji na temat porchetty.

Bistecca alla fiorentina – toskański specjał, gruby i wielki befsztyk wołowy z bydła hodowanego w dolinie Chiana (stąd nazwa chianina), najstarszej i największej na świecie rasy bydła domowego. Innym źródłem befsztykowego mięsa jest nieco mniej znana rasa maremmana z Maremmy (południowo-zachodnia Toskania). Befsztyk jest klasycznie pieczony na grilu stosunkowo krótko, więc raczej krwisty. Jeśli jest częścią większego posiłku, to spokojnie jednym najedzą się 2 osoby...

Pewnego razu w Radda in Chianti zjedliśmy dobry obiad z bistecca alla fiorentina. Jako, że jest to gruby kawał mięsa, poprosiliśmy o wysmażony, bo baliśmy się, że będzie lała się z niego krew. Kelner prosząco złożył ręce i odparł "proszę, tylko nie dobrze wysmażony – niech będzie średnio wysmażony". Befsztyk został zaserwowany na wielkim talerzu, podzielony na kawałki i tak też były one osobno grillowane. Mięso było mięciutkie. Po podaniu kelner zasugerował, że oni mają w zwyczaju polewać mięso oliwą. Jak pokazał, tak zrobiliśmy – było pyszne...

Trippa to włoskie flaki. Nasze flaki to raczej zupa na bulionie. Trippa była nam podawana na gęsto, na płaskim talerzu. Konsystencja flaków jest w trippie oczywiście wyczuwalna, ale danie ma inny smak – bardziej warzywny, a właściwie bardziej pomidorowy. Pomidory i parmezan odciskają mocne włoskie piętno na flakach. Są różne wersje lokalne, we Florencji to Trippa alla Fiorentina, w Rzymie to Trippa alla Romana.

Ribollita najbardziej popularna jest w rejonie Florencji i Arezzo. Mówi się o tym daniu "zupa chlebowa", ale danie potrafi być dość gęste. Robi się ją głównie z kapusty i fasoli, z dodatkiem starego chleba. Może zawierać także cebulę, marchewkę, jarmuż czy burak liściowy i oczywiście trochę oliwy. Chleb musi być porządny – toskański. Podsumowując, ribollita to zupa warzywna z czerstwym chlebem. Podobno jest tym lepsza, im dłużej podgrzewana, a właściwie duszona.

Owoce i warzywa – świeże, naturalnie dojrzałe, smaczniejsze niż w Polsce, koniecznie próbujcie.

I do wszystkiego oliwa z oliwek. To jeden z podstawowych elementów kuchni włoskiej. Jeśli jeszcze nie jesteście fanami kuchni śródziemnomorskiej, to się staniecie.

Włoski obiad – zazwyczaj główny posiłek składa się z 3–4 dań, ale może być "lepiej":

  • Aperitivo – aperitif na pobudzenie apetytu, jak Campari, Cinzano, czy Vermouth.
  • Antipasto – dokładnie "przed posiłkiem", zimne lub ciepłe przekąski
  • Primo – "pierwsze danie", zazwyczaj na ciepło makaron, risotto, polenta lub zupa.
  • Secondo – "drugie danie", danie główne, zazwyczaj ryba lub mięso.
  • Contorno – "przystawka", dodatek do dania głównego na osobnym talerzu, np. surówka, gotowane warzywa.
  • Formaggio e frutta – "ser i owoce", pierwszy deser. Sery mogą się pojawić także jako Antipasto czy Contorno.
  • Dolce – "deser", ciastka
  • Caffè – kawa
  • Digestivo – "na trawienie", likiery np. grappa, amaro, limoncello, sambuca.

Restauracje

We Włoszech restauracje są różne – ristorante, trattoria, pizzeria, osteria, taverna:

  • pizzeria – efekt komercjalizmu, restauracja serwująca głównie pizzę
  • trattoria – zazwyczaj (przynajmniej niegdyś) mniej oficjalne miejsce niż ristorante. Niższe ceny zapewniają większy przepływ klientów. Wino łatwiej kupić w częściach litra niż butelkach, a jedzenie nie jest tak wykwintne, ale często bardzo dobre i ma lokalne korzenie.
  • taverna – to włoski pub
  • osteria – gospoda, karczma gdzie pija się wino i przekąsza coś do niego

Powoli różnice się zacierają i można te miejsca traktować jak restauracje, przy czym te bez nazwy "ristorante" mogą być tańsze.

Żadnych restauracji specjalnie nie polecamy. Robimy to celowo, ponieważ nie mamy szans by testować wszystkie, a nie chcemy być niesprawiedliwi pomijając jakąś fajną. Ceny się zmieniają, a zresztą sami możecie je łatwo sprawdzić jako, że często menu jest wystawione przed wejściem.

Nie zawsze wygląd stanowi o jakości. Często niepozornie wyglądająca lokalna knajpka serwuje fantastyczne jedzenie, przy tym niedrogo.

Ważne jest, że we Włoszech trudno trafić na złe jedzenie. Łatwiej trafić na kiepską obsługę, szczególnie w miejscach bardzo popularnych turystycznie (np. Wenecja i jej aroganccy kelnerzy).

Raz zdarzyło nam się, że w restauracji oprócz doliczenia coperto i servizio policzyli nam złe ceny – zawyżyli rachunek. I to w miejscu, w którym już kiedyś jedliśmy kilka razy – rozczarowali nas. Zauważyliśmy to, ponieważ wszystkie cen dań głównych były takie same, a zamawialiśmy różne dania. Oczywiście ceny były "te wyższe". Po zwróceniu uwagi szefowej, przyznała nam rację i skorygowała rachunek, ale nie przeprosiła... Trzeba być więc czujnym.

Przypadki restauracyjne z Wenecji
Postanowiliśmy zjeść pizzę. Trafiliśmy na restaurację samoobsługową. Sądziliśmy, że będzie szybciej. Zostawiliśmy przy stoliku jedną z osób z gratami i szliśmy do kolejki, by zamówić jedzenie. Ktoś z obsługi nas wstrzymał i stwierdził, że nie można siadać przy stoliku, bez zamówionych dań.
Na starcie nas poirytował – musieliśmy z plecakami Włochy, rejs do Wenecjiwciskać się do miejsca ograniczonego barierkami na kolejkę przed kontuarem. Po czym okazało się, że menu jest już nieaktualne. Te pizze, które chcieliśmy zamówić – "wyszły". Mogliśmy wybierać z tego, co widać. Oj, mocno nas podkurzyli. Spojrzeliśmy po sobie i oddaliśmy im tacki, wychodząc.

Parę uliczek dalej znaleźliśmy dość przytulne miejsce, pustawe w środku. Było drożej, ale przynajmniej nie było problemu z zamówieniem.

Innego dnia, w jeszcze innym miejscu Wenecji, trafiliśmy w porze lunchu do restauracji, która wyglądała na często tam spotykaną – czyli niewielki rodzinny biznes. Ale obsługa nie była zbyt sympatyczna. Latanie ze szmatą przed nosem klientów, zbieranie zamówień bez błysku zainteresowania, niepodanie na wstępie niczego do "przegryzania" itd. wykazało jak bardzo mają dość turystów, z których żyją.

Podsumowując – warto zaglądać do lokalnych restauracyjek. W małych miastach bywa malowniczo. W dużych można trafić do miejsc szczególnie nawiedzanych przez lokalesów. Od razu widać, że są dobre. Tak dotarliśmy w Arezzo do restauracji, trochę z boku głównej ulicy. Pełno tam było ludzi – pora lunchu, wielu w garniturach, w mundurach policjantów, czy karabinierów. Obsługa szybka, jedzenie dobre, ceny rozsądne.

Treść była ciekawa? Podziel się:

Facebook |  Twitter |  Email