Dobre jedzenie

PomarańczaNa narty do Włoch przyciągają nas nie tylko wysokie i piękne góry, ale i to co po nartach, czyli jedzenie. Na śniadanie można tam kupić świeże pieczywo, np. smaczne, chrupiące bułki. Do nich dokupić cieniutkie plasterki szynki parmeńskiej, a może jeszcze San Daniele. Albo świetne sery. Wyobraźnia już Wam chyba podpowiada jak to smakuje.

Czegoś takiego nie ma w Polsce – generalnie pieczywo ciągle trafia się podłej jakości. Chrupiące bułki albo rogaliki? Nie, zazwyczaj to guma. Cały czas mnie to zadziwia.

Albo warzywa i owoce. Warto np. kupić tam zimą pomarańcze, naturalnie dojrzałe, a nie dojrzewające po drodze. Kupiliśmy woreczek sycylijskich pomarańczy, były smakowite. Potem trafiliśmy na pomarańcze “bio”, także z Sycylii, jeszcze z gałązką i listkami. Słodkie, soczyste, wystarczyło oderwać gałązkę i rozszedł się zapach nad stołem… Ech! 

A mięso i jego przetwory. Taką wołowinę rzadko można u nas kupić. Steki krótko smażone, nawet nie muszą sikać krwią, a są mięciuteńkie. Czy choćby gotowe, szatkowane mięso w oliwie z warzywami, wystarczy podsmażyć i kolacja gotowa.

A włoska mortadela? Pewnie wielu osobom pamiętającym PRL źle się kojarzy. A ta mortadela jest inna. Jest wielka – średnicy ok 20 cm. Krojona, jak inne wędliny, w cieniutkie plastry i na bułeczce dobrze smakuje. Wszystko to świeże, smaczne, pachnące i cieszące oczy. Takie oczywiste…

Pizza w restauracji na (oczywiście) cienkim cieście, z chrupiącymi brzegami, smakowita, już wyglądem nęci. To nie jakieś tam wynalazki na grubym cieście. U nas często jak już jestem najedzony, to wyjadam ewentualnie środek z dodatkami. Tam, ciasto jest tak smaczne, że jak już nie daję rady pizzy, to zostawię środek, a schrupię brzegi.

Włoskie pieczywo

Na wspomnienie ślina leci

Włoska tradycja kulinarna to ciągle inny świat. Jakoś u nas to wszystko rozwija się tak wolno. Czas płynie, a po każdej wizycie we Włoszech spostrzeżenia są podobne…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.