Luciano Pavarotti i przyjaciele

Są miejsca na świecie interesujące turystycznie, ale tam nie zaglądamy. Omijamy je z powodu lokalnych konfliktów, czy toczących się tam wojen. Po konfliktach obszary te przez lata są zniszczone, pozbawione infrastruktury.

Cierpią ludzie, a najbardziej cierpią dzieci. Porusza to o tyle mocniej, że dzieci są najmniej winne tym wszystkim konfliktom. Problemy dzieci są wielopłaszczyznowe – nawet jeśli starczy dla nich pożywienia, pojawia się kwestia ochrony zdrowia i edukacji. Braki edukacyjne zmniejszają ich szanse na sukces w dorosłym życiu.

Na problemy dzieci zwrócił uwagę słynny tenor Luciano Pavarotti, organizując w latach 90-tych serię koncertów charytatywnych Pavarotti and Friends, późniejszy podtytuł War Child.

W ostatnie święta Mikołaj podrzucił mi w prezencie (nie przez przypadek, tylko za dobre sprawowanie) specjalne wydanie koncertów na DVD – The Pavarotti & Friends Collection, The Complete Concerts, 1992-2000, 4 DVD Box.

Koncerty organizowano w rodzinnym mieście Mistrza – w Modenie. Większość odbyła się na otwartej przestrzeni Parco Novi Sad, jeden na Piazza Grande.

W podsumowaniu jest napisane: 8 koncertów, ponad 70 artystów, ponad 10 godz. muzyki. Muzyka to ciekawe zestawienie (chciałoby się powiedzieć zderzenie) muzyki klasycznej, operowej (Pavarotti) z popem/jazzem/rockiem (goście).

Jest czego słuchać i co oglądać, na parę wieczorów. Miał bowiem Pavarotti wielu przyjaciół i to jakich.   Czytaj dalej

Harbin International Ice and Snow Sculpture Festival

Jak co roku,  5 stycznia otwarto w Harbinie, w Chinach wielki Festiwal rzeźb z lodu i śniegu, już 26-ty. Artyści z całego świata przygotowują prawdziwe cuda z tych jakże nietrwałych materiałów.

Na razie przy -34°C rzeźby postoją jak się planuje do lutego. A potem znikną.

Rzeźby wielkie i małe, białe i przezroczyste. Wspaniałe pagody, pałace, fantazyjne kształty i… Mao. Obiekty charakterystyczne dla różnych miejsc na świecie. W nocy oświetlone i podświetlone od wewnątrz w rozmaitych kolorach.

I to wszystko tylko dla ok. 50 tys. turystów? Niesamowite…

Kolejny rok oglądam te rzeźby i ciągle zadziwia mnie ile wysiłku trzeba było włożyć w ich przygotowanie i to na mrozie poniżej -30°C.

Popatrzcie sami na zdjęcia prezentujące efekty wielu dni rzeźbienia w śniegu i lodzie opublikowane na stronie The Frame i jeszcze zdjęcia (i krótkie video) ze strony The Big Picture.

Kalendarze

Kalendarze National Geographic zawsze były zdobione ładnymi zdjęciami. Naścienne kalendarze z lat 2007 i 2008 zawierały zdjęcia głównie zwierząt. Na miniony 2009 rok NG przygotował kalendarz przedstawiający ciekawe miejsca.

Był to efekt plebiscytu przeprowadzonego wśród ekspertów National Geographic Polska – mieli oni wybrać miejsca, które nam, Polakom wydają się najpiękniejsze. Obok Rynku w Krakowie był np. indyjski Tadż Mahal, czy Meteory w Grecji, Dolina Pięciu Stawów i Wielka Rafa Koralowa.

Tegoroczny kalendarz prezentuje fotografie zwierząt, także miejsc – tym razem zagrożonych. Jest bardziej zaangażowany.

Wieszanie na ścianie nowego kalendarza 2010, uzmysłowiło mi jak czas bardzo szybko ucieka.

Kolejna zmiana, następny kalendarz…

Wspaniałych podróży w 2010 r.

Media wieszczą kryzys w branży turystycznej, ograniczenia zamówień firm z branży etc. Ostatnio słyszałem jakieś alarmistyczne doniesienia w radiu. Dość zaskakujące w kontekście przewidywań ekonomistów co do stanu polskiej gospodarki oraz, co ważniejsze, oczekiwanego wzrostu konsumpcji.

Nie jestem fanem teorii spiskowych, ale jawi się pytanie “komu zależy” na sianiu paniki? Może ludzie w amoku zakupów okołoświątecznych szybko jeszcze zarezerwują wakacje na nowy rok?

Nie dajmy się zwariować!  Jedźcie tam, dokąd Wam zależy, a nie gdzie ktoś ma miejsca.

Życzę Wam (i sobie oczywiście) wspaniałych peregrynacji po świecie w roku 2010. Życzę, aby rządzący obniżali podatki, aby nasze budżety wyjazdowe nie musiały być ograniczane, by wakacje i podróże były udane i jeszcze ciekawsze!

2009 nie był zły

Rok 2009 nie był taki zły, mimo paniki kryzysowej. Tąpnięcie światowej ekonomii nie spowodowało załamania w branży turystycznej – jak na ogólną sytuację, branża miała się całkiem nieźle.

Wprawdzie latem 2008 r. kurs euro był dla nas znacznie korzystniejszy, w bieżącym roku już nie było tak różowo i wakacje były droższe, ale bywało gorzej.

W raporcie “Podróże Polaków w pierwszych trzech kwartałach 2009 roku” publikowanym na stronie Ministerstwa Sportu i Turystyki widać, że jeździliśmy nieco mniej niż rok wcześniej, ale dane nie są alarmujące. Wiecie jak to jest ze statystykami. Pan ze swoim psem na spacerze mają średnio po trzy nogi…

Dla podróżujących był to bez wątpienia rok świńskiej grypy. Dawno nie było w mediach takiej histerii i straszenia pandemią w wymiarze niemalże hiszpanki. Szczęśliwie okazało się to przesadą. Koncerny farmaceutyczne zarobiły, a linie lotnicze straciły.

Osobiście uderzył mnie w tym roku dziwny urodzaj na przebudowę stron internetowych parków narodowych Chorwacji. Dotychczasowe linki stron anglojęzycznych prowadziły donikąd.

Każdy, kto ma trochę do czynienia z budową stron internetowych i ich zarządzaniem, wie, że w takich sytuacjach robi się przekierowania, by nie stracić “starych” użytkowników. Kiedyś odwiedzili tę stronę, zapisali ją w Ulubionych, a tu nagle klops – nie ma, błąd 404…

Gdyby chodziło o stronę Jasia Kowalskiego (sorry Jasiu :-)), to nie byłoby tak istotne, ale toż to parki narodowe!? To duże instytucje, żyją z turystyki, a dzisiaj turystyka w dużej części rozwija się dzięki Internetowi. Zdarzyło się to na początku sezonu. Link do Kornati trzeba było z naszego serwisu usunąć, bo wersja anglojęzyczna ich stron zniknęła na kilka miesięcy. Doprawdy przedziwne.

Przypomniała mi się ta sprawa, bowiem ostatnio zdarzyło się to ponownie w przypadku parku Krka, zmienili domenę, tak po prostu…

Ale dość utyskiwania!

Dla wyjeżdżających do Chorwacji, szczególnie na południe, do Dalmacji, to był wielki moment, gdy przed sezonem otwarto w pełni wykończone tunele na A1. Ci, którzy jechali tamtędy poprzednio, wiedzą o co chodzi. Stanie w korkach zawsze jest irytujące. A tu jak w tym dowcipie z kozą, po długim czasie mordęgi na autostradzie, nagle swobodny przejazd. Cóż za radość.

I oby tylko takie wieści do nas docierały.

Tsunami 2004

Wszyscy chyba pamiętamy trzęsienie ziemi z 26 grudnia 2004 r., które spowodowało zabójcze fale tsunami na Oceanie Indyjskim. To był horror dla mieszkańców dotkniętych tragedią rejonów, ale również dla wielu turystów spędzających tam okres świąt. Niestety te wakacje będą zawsze pamiętać…

Z okazji 5-tej rocznicy tragedii, Thomson Reuters Foundation i Międzynarodowa Federacja Stowarzyszeń Czerwonego Krzyża i Czerwonego Półksiężyca przygotowały ciekawą prezentację multimedialną “Surviving the Tsunami” pokazującą ludzi i ich dramaty oraz opisującą zjawisko. Serwis jest zrealizowany w j. angielskim.

Siły natury nas zaskakują, niestety coraz częściej i coraz bardziej.

To co się wtedy wydarzyło było i jest wstrząsające. Trudno ogarnąć nagłą śmierć 226000 osób, a i smutek po stracie bliskich tych, którzy przeżyli.

W tym wszystkim pocieszające jest, że po takich przejściach wiele osób stara się zrobić coś dobrego dla innych.

Podróże nie zawsze fajne

Podróże kojarzą się zazwyczaj pozytywnie – z wypoczynkiem, poznawaniem nowych miejsc, ludzi, innych kultur. Czasami jednak natura płata figle. Aczkolwiek śnieżyce to bardzo niemiła niespodzianka, nie tylko figiel.

Przed świętami Bożego Narodzenia wiele osób planowało wyjazdy, by po długim czasie odwiedzić swoich bliskich, by dotrzeć do miejsc, gdzie wspaniale spędzą ten szczególny czas. Nieoczekiwanie mają dodatkowe “atrakcje” w postaci noclegu na łóżku polowym na lotnisku w Amsterdamie, czy we Frankfurcie…

“Dodatkowe”, albo “w zamian”. Pociągi Eurostar, po weekendowej, zimowej awarii, ponownie ruszyły na trasę pod Kanałem La Manche, ale opóźnienia w stosunku do planu i liczby pasażerów są tak duże, że sytuacja powróci do normy po świętach…

Przypomina się zupełnie niesamowity atak zimy w Chinach w styczniu/lutym 2008 r. Wtedy, na czas ich święta Nowego Roku, miliony ludzi ruszyły, by wreszcie (dla wielu jest to możliwe tylko raz w roku) zobaczyć swoje rodziny, swoje dzieci. Marznący deszcz, śnieżyce i mrozy rzadko spotykane w południowo-wschodnich Chinach zablokowały tłumy ludzi na dworcach. To były straszne sceny, a i skala problemu niesamowita.

W Europie obfite opady śniegu się zdarzają, a i tak na taki atak zimy nie jesteśmy przygotowani.

Czytając te słowa w zaciszu domowym, ubierając choinkę i przygotowując wigilijną wieczerzę, pomyślmy o tych, którzy są w drodze.

100 dni w Parku Narodowym Glacier

W USA jest wiele wspaniałych parków narodowych. Jednym z nich jest Park Narodowy Glacier (Glacier National Park). Park znajduje się w Montanie, przy granicy z Kanadą. Jak nazwa sugeruje jest tam wiele lodowców. To znaczy było. Od XIX w. znacznie się bowiem te lodowce cofnęły, czy wręcz zanikły. Od 1980 r. proces cofania się lodowców znacznie przyspieszył. Z istniejących tutaj 100 lat wcześniej 150 lodowców, w 2005 r. pozostało tylko 27…

Park, wspólnie z jego odpowiednikiem po drugiej stronie granicy – kanadyjskim parkiem Waterton Lakes, jako Międzynarodowy Park Pokoju Waterton-Glacier znajduje się na Liście Światowego Dziedzictwa UNESCO.

Wydawane jest specjalne, poświęcone parkowi czasopismo, kwartalnik Glacier Park Magazine. Dla upamiętnienia 100-lecia parku, redaktor i fotograf Chris Peterson zrealizował projekt, polegający na wykonaniu 100 zdjęć parku w ciągu 100 dni. Zostaną one wydane w specjalnej, jubileuszowej edycji magazynu w marcu 2010 r. My, dzięki sieci możemy już dzisiaj podejrzeć efekty jego pracy.

Peterson poznał park doskonale, fotografując go przez 12 lat. Zobaczycie tu zdjęcia krajobrazu, zwierząt zamieszkujących park, trafiają się także ludzie.

Jak na zapalonego fotografa przystało, postanowił podejść do tematu ambitnie także od strony technicznej. Zdjęcia wykonywał nie tylko obecnie bardzo rozpowszechnionymi aparatami cyfrowymi, ale także „analogowymi” – na film. W tym, używał aparatów wielkoformatowych, a to już wyzwanie. Korzystał więc ze sprzętu, który służył fotografom przez ostatnie 100 lat.

Niestety podpisy pod zdjęciami są po angielsku, ale to nie powinno przeszkadzać nieznającym języka w ich oglądaniu.

Jeśli lubicie oglądać fotografie przyrodnicze i krajobrazowe (tu z przewagą przyrodniczych) – obejrzyjcie efekt podróży Chrisa Petersona po Parku Narodowym Glacier. Początek projektu jest na dole strony…

A dla chcących zobaczyć więcej krajobrazów, polecam portal US National Park Service w części poświęconej Glacier National Park. Na tej stronie znajdziecie blisko 20 interaktywnych panoram parku lodowców, ale… już raczej bez lodowców. Panoramy  przygotowane pod Quicktime, pozwalają kursorem przesuwać obraz na boki i czasami w pionie. Wyglądają ciekawie.

Sting „If On a Winter’s Night…”

Zima we włoskich Dolomitach

Zima we włoskich Dolomitach

Sting odgrażał się po nagraniu „Songs from the Labyrinth”, że już raczej nie nagra tego rodzaju muzyki. Chyba jednak nie dotrzymał słowa. Na najnowszej płycie „If On a Winter’s Night…” jest i muzyka dawna i utwory bardziej współczesne, jest tradycyjna muzyka Wysp Brytyjskich. Znajdziecie tu kołysanki, ballady, a także znane utwory Stinga w nowej aranżacji. Muzyka w sumie różnorodna, ale spójna w wyrazie.

Płyta nastraja bardzo refleksyjnie. Zima to dla artysty ważna pora roku. Świat ulega przemianie. Śnieg magicznie przeobraża  krajobraz, wycisza świat, panuje tajemnicza atmosfera. Ta pora roku to czas ciemności i zimna, ale i ciepła (rodzinnego) – to piękny czas. Wszystko to zainspirowało Stinga do nagrania albumu.

Część utworów z płyty została nagrana w jego włoskiej posiadłości Il Palagio. Ciekawe czy to właśnie niespieszne życie we Włoszech nastraja Stinga do tworzenia tego typu muzyki?

Nie jest to może muzyka w całości związana ze świętami Bożego Narodzenia, ale coś jest w jej atmosferze, że doskonale pasuje do tego okresu.

Sami posłuchajcie…

Podróże i zderzenia kultur – plemię Tanna

Ostatnio obejrzałem w telewizji, na National Geographic Channel program „Plemię Tanna wyrusza w świat”. Cały cykl składa się z kilku odcinków. Opowiada o wyjeździe do nowego świata mieszkańców wioski znajdującej się gdzieś w dżungli małej wyspy Tanna w archipelagu Vanuatu, hen na Pacyfiku. Jadą z przesłaniem miłości i pokoju do ludzi kultury zachodniej. Chcą zobaczyć jak też oni żyją.

Dotychczas to my „odkrywaliśmy” ludy pierwotne. „Pierwotne” znaczyło gorsze, zacofane etc. Konwencją programu jest odwrócenie tej sytuacji i podglądanie podróżników przybywających z dżungli, odkrywających nowy dla nich – nasz świat. Plemię Tanna spotyka tubylców w USA…

Przed wyjazdem, praktycznie nadzy na co dzień dżentelmeni strasznie uśmieli się, ubierając frykaśne, nasze ubranka, a najzabawniejsze były kalesonki, czapki i rękawiczki. Kłopot mieli jak tu w kalesony zmieścić ich osłony na męskość…

W tym odcinku (pierwszy z serii) trafili do USA, na farmę w Montanie.

Strasznie się dziwili po co gospodarzowi domu, do którego ich zaproszono tyle bydła. Bo po co komu 5000 sztuk? Jak to jeden z nich podsumował – jak się ma tyle krów na głowie, to nie można spać. Amerykanie mają ogromne, bogate ziemie, które dostarczają więcej jedzenia niż potrzebują. Teraz powinni się tylko zatroszczyć jak tu żyć wiecznie. Bo tragiczne jest kiedy mając tyle zwierząt, maszyn, gruby portfel umiera się tak, jak każdy inny człek…

Widząc jak karmią bydło suchą, doprawianą karmą, zastanawiali się jak te zwierzęta mogą być potem zdrowe. Przecież powinny jeść zieloną trawę. Faszerowane lekarstwami bydło nie może dać mięsa, które jest bezpieczne – tak hodowane zwierzęta są zagrożeniem dla naszego organizmu.

No coś w tym jest…

Rozumieją, że sami nie mogą sobie pozwolić na specjalizację. Muszą hodować różne zwierzęta, uprawiać rośliny. Ich życie nie zależy od pieniędzy, oni produkują dla siebie. Ciekawe jest ile ci prości ludzie mają życiowej mądrości.

Ich spojrzenie na nasz świat jest świeże, nastraja refleksyjnie – to taki powrót do źródeł.

Jeśli macie dostęp do NGC i czas w sobotni wieczór – polecam.